środa, 18 marca 2015

z Chiapas do dżungli w Gwatemali

Opuściliśmy już San Cristobal de las Casas po to by udać się do sierocińca ukrytego w dżungli w miejscowości Rio Dulce w Gwatemali. Jako że jest to dość daleko podróż rozłożona jest na 2 dni. Jesteśmy właśnie w połowie drogi w mieście Xela, gdzie nocujemy w mieszkaniu u znajomego znajomej. W ramach wymiany międzykulturowej ugotowaliśmy naszemu gospodarzowi pierogi ruskie, co nie było szybką akcją. Tutaj muszę oddać honor mamie i babci, którym idzie to sprawniej.
Nasz gospodarz uraczył nas za to rano tradycyjnym gwatemalskim śniadankiem, czyli jajecznicą z frijoles (czyli pastą z fasoli), awokado i tortilla. A więc jesteśmy w Gwatemali i jutro ruszamy po nową przygodę w gwatemalskiej dżungli. Na razie spędziliśmy w tym kraju 1 dzień i jak dotąd mamy pozytywne odczucia. Ludzie wydają się ciepli, spokojniejsi od Meksykanów (zwłaszcza tych próbujących nachalnie sprzedać swój towar). Ludzie chodzą w ładnych tradycyjnych kolorowych strojach. Tak naprawdę to nie za wiele wiemy o Gwatemali, jej historii i tradycjach, więc dopiero odkrywamy jej subtelny urok. Kultura wydaje się mniej wyrazista od meksykańskiej, jest tu jakoś spokojniej, nieco skromniej. Nawet budynki mają bardziej pastelowe barwy. Meksyk do Gwatemali ma się tak jak Hiszpania z ognistym flamenco do Portugalii z melancholijną muzyką Fado. Kto był w tych rejonach, wie o co mi chodzi. Jutro czeka nas całodniowa przeprawa do Rio Dulce, gdzie spędzimy w sierocińcu 4 dni. Później wybieramy się na północ do Flores, gdzie jest piękne jezioro, ruiny piramid Majów, dżungla i niedaleko rezerwat przyrody. Jeśli nam się uda załatwić tam wolontariat w miejscowej szkole (być może będziemy uczyć dzieci angielskiego) to zostaniemy tam dłuższą chwile i spędzimy święta wielkanocne.
Od razu mówię, że nie wiem jak tam będzie z dostępem do internetu. Przypuszczalnie w środku dżungli mogą być z tym pewne utrudnienia :/ Drodzy czytelnicy bloga, nie zrażajcie się zatem dłuższą przerwą w postach i nie martwcie się o nas, na pewno nic nam nie jest.
Wybaczcie mi też brak zdjęć, ale z powodu powolnego komputera i internetu nie jest to takie proste jak się wydaję. Postaram się pouzupełniać to przy najbliższej okazji dostępu do szybszego netu.
Nasze kolejne plany to powrót do Meksyk na początku kwietnia. Udajemy się wtedy na Yukatan, skąd w połowie kwietnia mamy już lot powrotny do Polski.

Jeszcze kilka słów o naszym pobycie w San Cristobal de las Casas. Zasiedzieliśmy się tam na 2 tygodnie. Reasumując nasz pobyt:
- prowadziliśmy warsztaty i teatrzyk w przedszkolu "Pinguinos" oraz alternatywnej szkole podstawowej "Semilla de la luz" bazującej na edukacji montessori i waldorfskiej
-wystawiliśmy nasz teatrzyk w Centrum Kultury "Wapani"
- bawiliśmy się z dzieciakami z indigeńskiej społeczności w Molina los Arcos
- spędziliśmy przemiły piknik pod wiszącą skałą z naszymi nowymi znajomymi z Polski (Marysią, Miłką i Tomkiem)
- wypiliśmy Posh (rodzaj wódki) i coca-colę z indianami w kościele w Chamuli
- odwiedziliśmy zamgloną wioskę Zapatystów (o tym więcej napiszę za jakiś czas)
- nawiązaliśmy współpracę w organizacją "Rise now" która zajmuje się budową recyklingowych placów zabaw
- przetańczyliśmy noc na koncercie Son Jarocho
- i na zakończenie pokazaliśmy nasz teatrzyk w "Arterii" podczas kulturalnego eventu, gdzie jedną z atrakcji był też bodypainting czyli malarstwo na ciele

















Brak komentarzy :

Prześlij komentarz