czwartek, 15 stycznia 2015

VAMOS A MEXICO

Już jutro lecimy do Meksyku na 3-miesięczną wyprawę, podczas której będziemy pokazywać dzieciakom legendy polskie w formie teatrzyku cieni. Przygotowujemy się do tego szalonego pomysłu mniej więcej od września. Finalnie wybieramy się w składzie: Natalia, Ania, Olga, Grzesiek i Roszek, więc będzie wesoło.
Skąd ten pomysł? Dlaczego Meksyk? Co będziemy tam robić?
Otóż wszystkiego po trochu. Czy jest to wakacyjny wyjazd? Owszem, również. Czy będziemy pracować? A jakże. Chodzi o to, aby łączyć przyjemne z pożytecznym, nie tylko biernie plażować. Planujemy działania z lokalnymi dzieciakami co wymaga zawsze dużo zaangażowania. W samo przygotowanie spektaklu cieniowego włożyliśmy kupę pracy i przygotowań, ale również dobrze się przy tym bawiliśmy :) Nie mamy profesjonalnego przygotowania teatralnego. Działamy z pasji, chęci robienia ciekawych rzeczy, podróżowania i dzielenia się z innymi, czerpiąc również od innych kultur. Działamy na zasadzie wymiany.
Plan jest taki. My dzielimy się z dzieciakami w Meksyku legendami warszawskimi (bowiem wszyscy mieszkamy w Warszawie). W zamian chcemy zebrać meksykańskie i indiańskie legendy i baśnie, aby podzielić się nimi z dziećmi w Polsce. Stąd też nazwa bloga. Przywozimy do Meksyku kawałeczek Warszawy, zabieramy z powrotem kawałek Meksyku.
Mamy kontakty m.in. z ambasada polską i środowiskiem polonijnym w Mexico City, świetlicą socjoterapeutyczna w Xalapie oraz szkołą waldorfską niedaleko Cancun.

Nasza planowana trasa będzie z grubsza wyglądać tak:

Mexico City - Xalapa - Veracruz - Oaxaca - San Crictobal de Las Casas - Cancun

Czyli od Mexico City na południe na Półwysep Yukatan. Chcemy zahaczyć też o Belize i Gwatemalę.

Za sobą mamy już problemy związane z organizacją wszystkiego i nerwowym czekaniem na paszport biometryczny. Okazało się, że aby legalnie odbyć przesiadkę w Kanadzie - przez którą będziemy wracać, trzeba posiadać takowy paszport lub wizę tranzytową. W skrócie: ambasada kanadyjska odmówiła mi wizy (mi czyli Natalii), prawdopodobnie podejrzewając o chęć ucieczki z lotniska i imigracji do ich pięknego kraju. Na szczęście wojewoda mazowiecki mnie nie zawiódł wyrabiając mi w przyspieszonym tempie nowy świeżutki biometryczny paszport.
Zdrowie wojewody opijemy w Meksyku i Kanadzie na oczach celników!
Dzięki niemu bowiem mogę wjechać do Kanady bez wizy :D
Tak na marginesie -  zadziałało napisane na kolanie podanie o przyspieszenie wydania paszportu.
Wniosek taki - jak nie drzwiami to oknami!

Mamy za sobą również niezapomnianą podróż metrem przez Paryż, które może i ma rozwiniętą sieć połączeń, ale jest zupełnie nie dostosowane dla osób podróżujących z większym bagażem oraz matek z dziećmi. Doświadczyła tego głównie Olga i Roszek (Olga to matka, Roszek - jej dziecko).
Brak wind oraz szybko zatrzaskujące się drzwi metra kiedy się przez nie przechodzi, okazały się koszmarem. Mamy nadzieje, że dalsza część podróży przebiegnie spokojniej. Na szczęście wszędzie znajdują się dobre dusze, które pomagają w najtrudniejszych momentach. Jedną z nich okazała się poznana w metrze pani Teresa - Polska mieszkająca we Francji.

fot. Justyna U., Twarze Warszawy

A tutaj do poczytania wywiady z nami przeprowadzone przez Twarze Warszawy:
http://www.twarzewarszawy.pl/legendy-ukryte-w-cieniach-592
http://www.twarzewarszawy.pl/czuj-czuj-czyli-emocje-na-krancu-swiata-561

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz